środa, 26 sierpnia 2009

GÓRY TATRY

Pierwsza wyprawa w góry
Hala Gąsienicowa,MORSKIE OKO,KASPROWY

postanowiłam odnowić moje zamiłowanie do chodzenia po górach...i tak na pierwszą wędrówkę wybrałam mały spacerek z Brzezin na Psią Trawkę.Wiem,że to nie za wiele,ale byłam z e swoimi dzieciakami i chciałam zrobić rozeznanie kto pokocha wędrówki ,a kogo lepiej w góry nie zabierać.Teraz już wiem,że moja 10 latka kompletnie się do tego nie nadaje ,ale 8 letni syn jak najbardziej.
I właśnie w pierwszym dniu naszej mini wędrówki pewna ''turystka''narobiła wielkiego szumu do napotkanego przypadkiem TOPR-owca,że zaatakował ich miś....na co ów pan machnął tylko ręką i krótko skwitował ''eee tam zaatakował''....to znaczy widzieliśmy misia odpowiedziała skruszona pani.
Faktycznie mała różnica.

Z Brzezin na Psią Trawkę



Schronisko na Gąsienicowej



W drugim dniu standarcik Morskie Oko i Czarny Staw.Długa i męcząca wędrówka niestety asfalcikiem bałam się jeszcze ciągnąć dzieciaki na trudniejsze szlaki.
Bardziej męcząca niż droga okazała się jednak moja jęcząca ,wzdychająca,jednym słowem konajaca córka.
Za to widoki powalajace na kolana...warto było

Wodogrzmoty Mickiewicza



Morskie Oko


Widok na Morskie Oko ze szlaku prowadzącego nad Czarny Staw


W trzecim dniu nie bacząc na moje ''umierajace'' dziecko ruszylismy z Brzezin na Gąsienicową i dalej na Kasprowy.Na Gąsienicowej złapała nas wielka mgła i mrzawka... w tym momęcie moje dziecko z umierajacego przemieniło się w rozhisteryzowane i panikujące utrapienie .Wiem ,że to nieładnie i niezbyt mądre,ale musiałam ją postraszyć niedźwiedziem,ż eby się uspokoiła...podziałało

Mgła na Kasprowym



-------------------------------------------------------------------------------------



Relacja z drugiej wyprawy w góry dnia 14.08.2009R
RUSINOWA HALA,GĘSIA SZYJA.DOLINA PIĘCIU STAWÓW


Do Palenicy Białczańskiej dotarliśmy na 7.30 na parkingu wielkiego tłoku nie było,ale przy bramce utworzyła się już dosyć spora kolejka.Po wykupieniu bilecików ruszyliśmy na prawo niebieskim szlakiem na Polanę Rusinową.Szliśmy o dziwo sami żadnej żywej duszy ani przed nami ani za nami wszyscy szturmem rzucili się na Morskie Oko.Dla nas tym lepiej cisza spokój sama przyroda.Na samej Rusinowej pustki nie licząc stada owieczek ,pasterza i pewnej pary,która szukała oscypków.Tutaj króciutka przerwa przy stoliczkach i dalej samotnie na Gęsią Szyję.
Na Gęsiej jedna odpoczywająca rodzina i my..znowu chwila przerwy na przestudiowanie mapy i zrobienie kilku fotek
Ja osobiście zachwyciłam się wszystkimi tymi małymi kwiateczkami ,które rosną na łące jak wchodzi się na Gęsią.

Teraz droga powrotna w dół na Rusinową ...mijamy tłum ludzi,na Rusinowej ludzi więcej niż owieczek...kiedy'' to'' wszystko zdążyło tu przyjść?.
Nieroztropni turyści podchodzą do owiec chcąc zrobić sobie ciekawe zdjęcia...pasterze krzyczą na nich z dołu z czego ludzie nic sobie nie robią.Co dziwne do owiec podchodzą takze matki z dziećmi...byłam w szoku!.
Skoro tu jesteśmy szkoda by było nie wpaść do kapliczki na Wiktorówkach zatem drogą w dół do kapliczki.

Z Rusinowej postanowiliśmy iść teraz czarnym szlakiem na Polanę pod Wołoszynem na samej polanie nic ciekawego więc dalej czarnym ku Wodogrzmotom Mickiewicza.Bardzo spodobała mi się ta trasa jest niezwykle urokliwa i taka dzika.Cały czas trzeba przedzierać się przez las wąska ścieżką,a po prawej i lewej gęste i wysokie po głowę zarośla.
Teraz co robić ?...iść dalej czy zawracać ku parkingowi...krótka dyskusja i za zgodą naszego dzielnego małego wędrownika ruszamy na Dolinę pięciu Stawów.
Oczywiście zdobywamy Dolinę i w drodze powrotnej wstępujemy popodziwiać Siklawę.W między czasie źle stanęłam na kamieniu i coś mi się stało w kostkę ..nawet na początku tak nie bolało dopiero później miałam lekkie problemy.Zresztą wczoraj w górach widziałam wielu obolałych potłuczonych,kuśtykających,płaczących,krwawiących ludzi...to przez tą ulewę (dzień wcześniej),która zmoczyła kamienie i szlaki.
Schodząc w dół jesteśmy wykończeni to już 10 godzina marszu(małego niesie mąż na barana0 ..ma już dość...mam wielkie wyrzuty sumienia powinniśmy być roztropniejsi
Synek i tak jest dzielny nie marudzi nie płacze.

Po 12 godzinach marszu jesteśmy na parkingu jestem padnięta.

Rusinowa Hala


Gęsia Szyja




Dolina Pięciu Stawów



W drodze ku Dolinie Pięciu Stawów


Siklawa



Kapliczka na Wiktorówkach


-------------------------------------------------------------------------------------

TRZECIA WYPRAWA 12.09.2009
WIELKA KRÓLOWA KOPA,CZARNY STAW GĄSIENICOWY

A ja właśnie wróciłam przed dwoma godzinami z Tatr.
Zrezygnowałam z Giewontu zrezygnowałam także i z Czerwonych W .ze względu na pogodę.Dziś Tatry osnute były mgłą i w sumie nie wiele można było zobaczyć.
Wybraliśmy zatem mniej wymagającą trasę...Kuźnice-Dolina Jaworzynki-Wielka królowa kopa-hala gąsienicowa-Czarny Staw Gąsienicowy-i powrót:gąsienicowa-WKK-i przez Boczań do Kuźnic.

Na parkingu w Kuźnicach(parking 20 zł.) byliśmy o godz.8.00 szybkie śniadanie przebranie i o 8.30 ruszamy w trasę... jest trochę zimno,ale kto by na to zwracał uwagę.
Wykupujemy bileciki i Doliną Jaworzynki idziemy na WKK.Jest łada pogoda słoneczko świeci,a nam niebawem robi sie gorąco.


Góry średnio zamglone,ale mamy nadzieję,ze pogoda się poprawi.Tymczasem wpadam w zachwyt ,gdy tylko na mej drodze pojawia się dziewięćsił(jak to się odmienia?) nie ukrywam,ze bardzo chciałam zobaczyć te kwiatki ze względu na stare wspomnienia


Wdrapujemy się wreszcie na Kopę ,a tam biało,biało biało...nic nie widać.


Trochę rozczarowana mruczę pod nosem i ruszamy na gąsienicową,a stamtąd na Czarny Staw...mgła jakby trochę ustąpiła znowu swieci słońce .




Jednak czym wyżej się wspinamy tym większa mgła w rezultacie czego nad samym stawem mozna zobaczyć już tylko prawie sam staw.


Tęsknym wzrokiem zerkam na szlak w kierunku Karbu,ale to jeszcze nie czas i pora,abym się tam znalazła.Teraz '' ''biegiem'' do Kopy i przez Boczań do Kuźnic.Ta trasa niezwykle mi sie podoba...może dlatego,że schodzę w dół ,a nie wspinam się do góry.Mgła nie daje mi nacieszyć wzroku tym szlakiem,ale z tego co widzę jest tam cudnie.W momencie ,kiedy wchodzimy do lasu zaczyna padać deszcz,a sama trasa według mnie robi się nudna i monotonna.
Po pięciu godzinach jesteśmy przy samochodzie



-------------------------------------------------------------------------------------

GIEWONT,CZERWONE WIERCHY


Swoja wędrówkę zaczynamy w Groniku o 07:30.
Naszym celem jest zdobycie upragnionych Czerwonych Wierchów,aby tam dotrzeć potrzebujemy 3h i 15 min.zatem w drogę.Początkowo idziemy przez gęsty las(Dolina Małej Łąki,)a po pewnym czasie wychodzimy na piękną słoneczna polanę.


Mgła lekko wisi w powietrzu,ale zapowiada się piękny i słoneczny dzień.
Pełni energii ruszamy dalej żółtym szlakiem aż docieramy do rozwidlenia ścieżki ;w prawo na Kopę Kondracką w lewo na Giewont.Skoro jesteśmy juz tak blisko Giewontu grzechem byłoby nie wdrapać się na jego szczyt to zaledwie 40 min.drogi(w jedna stronę).


Na samym szczycie około 15 ludzi to chyba nie tak dużo...chwilka na zdjęcia i o godz.10:30 jesteśmy już na dole.
Teraz pora coś przekąsić i w górę na Kopę Kondracką


a z Kopy na Małołączniak...


Widok na Giewont z Małołaczniaka



widoki cudowne,aż nie chce się wracać tylko poleżeć w tej mięciutkiej pomarańczowej trawie.Niestety pora się zbierać tęsknym okiem zerkam jeszcze na Krzesanicę i Ciemniak i kierujemy się w drogę powrotną przez Miętusi Przysłop.





O godzinie 13 wchodzimy do Kobylarzowego żlebu kamienie są bardzo śliskie trzeba naprawdę uważać żeby się nie potknąć...ja niestety zaliczyłam parę upadków o potknięciach nie wspomnę.



Dla mojego syna prawdziwą atrakcja okazały się łańcuchy spływał po nich niczym ameba.
Na Przysłopie Miętusim jesteśmy o 16 nogi mam jak z kamienia to po tym hamowaniu w Kobylarzowym.Jeszcze tylko 40 min.niebieskim szlakiem przez las i po 9 godzinach wędrówki jesteśmy przy samochodzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz