wtorek, 6 kwietnia 2010

Tatry wiosną

Dolina Chochołowska,Grześ,Dolina Kościeliska 03-04.04.2010

Zakończyłam już swój świąteczny pobyt w górach.Wbrew zapowiedziom synoptyków udała się super fajna pogoda zwłaszcza w sobotę...ale wszystko po kolei .
Do Zakopanego przyjechaliśmy w piątek rano pogoda niezbyt ciekawa,ale też i nie tragiczna troszkę małego deszczyku i troszkę więcej mgły.W sumie mgła zasłaniała wyższe partie gór więc stwierdziliśmy,ze nie ma sensu dziś się tam wybierać.Pozostał zatem wariant spaceru po Krupówkach(ja tam je lubię)i mały spacer do Kuźnic.Kolejki do kolejki niet...dosłownie zero ludzia.Mgła duża więc i my zrezygnowaliśmy z wyjazdu na Kasprowy w zamian za co spacerek do kapliczki ojców Albertynów,a później do jakiegoś kościoła na liturgie męki pańskiej
Drugi dzień przywitał nas cudowną słoneczną i ciepłą pogodą więc ażeby nie tracić czasu biegiem ,a raczej samochodem na Krzeptówki poświęcić jaja i w Dolinę Chochołowską na krokusy.
Przed wejściem do doliny jesteśmy gdzieś około 10.00 ...późno; więc decydujemy się na rowery coby nieco tępo przyspieszyć.
Kilometr przed doliną oddajemy rowery i piechotką docieramy do celu.



W dolinie krokusów jak na lekarstwo ...są ,ale szału nie ma za to ludzi całe tabuny.






Oczywiście wstępujemy do ''Janosikowej''kapliczki, a raczej pod kapliczkę.Już wiem,że to miejsce na zawsze pozostanie w moim sercu...to miłość od pierwszego wejrzenia.Widziałam już wiele pięknych miejsc w Tatrach,ale właśnie to wydaje mi się najpiękniejsze.



W schronisku krótki odpoczynek na konsumpcję szarlotki z bitą śmietaną i jagodami po ,której wyglądaliśmy nieco dziwnie z tymi fioletowymi zębami,ustami i językiem;)



Teraz na Grzesia.Początkowo trasa łatwa i wygodna dopiero ''schody'',a raczej oblodzony szlak zaczyna się po 40 min.wędrówki.Teraz trzeba bardzo uważać żeby się nie poślizgnąć .Nieco wyżej śnieg jest już bardziej stopniały i idąc boczkiem ścieżki można już pewniej stawiać nogę.Wreszcie wychodzimy z lasu na otwarty teren porośnięty kosodrzewiną



.Jeszcze tylko 20 minut w śniegu (miejscami jest go nawet ok 70/80 cm...to tak na moje oko)

i już jesteśmy na Grzesiu.
Tam piękne widoki...i porywisty wiatr w efekcie czego dziś mam katar.







W niedzielę w Dolinę Kościeliską na lajtowy spacerek do schroniska Ornak.
Wieje halny


W drodze powrotnej zahaczamy o Smreczyński Staw


.Szlak bardzo oblodzony,ale widok na Wierchy i sam Staw bezcenny i wart wysiłku ślizgania się po lodzie.Wstępujemy także do wąwozu Kraków,ale przy drabinie panika ze strony córy.Zatem krótka decyzja i ja ze swoimi latoroślami odwrót,a małż po łańcuchach i drabinie na Pisaną Polanę.Młody zły wściekły bo on jak i tata chciał wejść ...ale to może innym razem.


w poniedziałek leje,leje leje więc zbieramy manatki i do domu.

8 komentarzy:

  1. cudowne zdjęcia... szalenie zazdroszczę takiego wypadu...

    OdpowiedzUsuń
  2. matko ile razy ja tam byłam, ale jak dawno temu,buuu, cudowne miejsca, dzięki za fotorelację :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rany jakie piękne zdjęcia! Dziękuję! Sto lat w Tatrach nie byłam, tęsknię bardzo :(

    OdpowiedzUsuń
  4. och dziewczyny ja też kocham góry zwłaszcza Tatry.Teraz,kiedy dzieciaki podrosły wreszcie mogę do nich wrócić:)
    Pozdrawiam wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham góry i bardzo zazdroszczę takich widoków,spacerów aaaaa ja też chcę.Pozdrawiam.Zapraszam do mnie www.robotkikatarzynki.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. ależ zazdraszczam tej wyprawy! I w Tatry ukochane od lat nie widziane, i że całą Rodzinką z dzieckami na czele. Zazdraszczam okrutnie! Super fotki!
    pozdrawiam tulipanowo, krokusy już przekwitły!

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam do siebie po wyróżnienia

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej jak ja tęsknie za Tatrami, są piękne :)

    OdpowiedzUsuń